25 października 2022

Opel Astra L. Już nie polska, ale nadal świetna. [test]

Pierwszy polski samochód elektryczny to na razie prototyp, auto koncepcyjne. Nie przeszkadza to jednak, by wybrać się nim na przejażdżkę. Izera przyłapana podczas jazdy prężyła muskuły przed kamerami i po raz pierwszy zaprezentowała się światu w dziennym świetle i w prawdziwym otoczeniu drogowym.

Tak, Izera jeździ, jednak jest to dalekie od tego, jak jeżdżą samochody. Dlaczego? Bo Izera to na razie prototyp, koncept, samochód demonstracyjny, z kompletnie wyposażonym i wykończonym wnętrzem, który ma pokazywać, jak, mniej więcej będzie wyglądać, gdy z końcem 2023 roku trafi do seryjnej produkcji. Przynajmniej taki jest plan.

Dzisiaj, jedyny jeżdżący o własnych siłach egzemplarze Izery w wersji hatchback, to dopiero początek długiej i trudnej drogi tworzenia samochodu produkcyjnego. Jednak możemy być pewni, że nie zabraknie w nim widocznych charakterystycznych elementów: przodu à la głowa rekina z nosem w negatywie, nisko opadającej linii dachu oraz słupka C z zadartą od dołu linią okna. Bardziej wnikliwi dostrzegą w tym elemencie znany z BMW Hofmeister kink, czyli charakterystyczne załamanie krawędzi okna, które swoją nazwę nosi właśnie od jego twórcy. Jak nieoficjalnie udało się nam ustalić, właśnie ten element był tutaj istotną inspiracją.

Po co prototyp?

Izera w wersji prototypowej ma pokazać ogólny kształt nadwozia, jego proporcje i wymiary. Zdaje się, niewiele osób o tym pamięta i oczekuje, że już na tym etapie będziemy mogli oglądać gotowe auto ze wszystkimi podzespołami, silnikiem, napędem i akumulatorami.

Tak nie jest. Zadaniem prototypu jest sprawdzenie, jak będzie wyglądało wnętrze, rozplanowanie poszczególnych elementów i ich „dotykalność”. Co to znaczy? Czy z pozycji kierowcy ergonomiczne będzie np. sterowanie centralnym ekranem dotykowym i otwieranie drzwi albo, czy pasażerowie swobodnie będą mogli wsiadać i wysiadać z auta oraz sięgać do schowków.

A jazda? Służy w zasadzie do zjazdu i wjazdu na lawetę. Takie auto ma przeważnie szersze i większe koła, by lepiej wyglądało. Nie ma pełnego zawieszenia, wyciszenia oraz wspomagania układu kierowniczego. Przecież nikt rozsądny nie uwierzy w to, że Izera hatchback będzie miała felgi w rozmiarze 20 cali. Ale skoro już jeździ , warto to wykorzystać i sprawdzić jak prezentuje się na publicznej, choć w tym przypadku jeszcze zamkniętej, drodze. Czasami bywa tak, że w świetle dziennym, w otoczeniu infrastruktury drogowej prototyp wygląda lepiej, czasami gorzej. W tym przypadku trzeba powiedzieć, że lepiej.

Z resztą taka jest droga każdego nowego samochodu. Najpierw szkic, potem koncept a dopiero później wersja przedprodukcyjna. Wystarczy spojrzeć na największe targi motoryzacyjne, które odbywały się jeszcze normalnie w czasach przed pandemią.  Właśnie auta koncepcyjne były ich największa ozdobą. Niektóre z ciemnymi szybami z poliwęglanu, bo puste w środku, inne typowe wydmuszki z nieotwieranymi drzwiami, sterowane na pilota jak w maszynach budowlanych.

Izera co o niej wiemy?

Swoją premierę prototypowa Izera miała w lipcu tego roku (2020). Projekt nadwozia zlecono w 2018 roku prywatnej firmie Torino Design, której założycielem jest wieloletni stylista innego włoskiego studia - Bertone. To za jego kadencji powstał projekt Fiata Pandy i Alfy Romeo GT, a Torino Design pracuje i tworzy dzisiaj dla wielu marek z branży automotive, także tych największych m.in. BMW i Fiata. Nie jest tajemnicą, że tworzy głównie dla włoskich marek oraz chińskich. Wystarczy zerknąć na listę klientów.

W pracach nad Izerą udział brali także polscy inżynierowie i styliści, a konsultantem projektu był Tadeusz Jelec, emerytowany już i wieloletni projektant Jaguara.

Pierwsze elektryczne kombi

Oprócz Izery w wersji hatchback, która jeździ o własnych siłach, powstał także sporych rozmiarów SUV. Ten jednak dzisiaj nie jest mobilny i prezentuje wyłącznie bryłę nadwozia. Docelowo jednak Izera ma być oferowana w trzech wersjach nadwoziowych: najmniejszy będzie hatchback, największy SUV i gdzieś pomiędzy rodzinne kombi. Ten ostatni wydaje się dość zaskakujący, bo kombi nie cieszą się dużym wzięciem wśród klientów, a dzisiaj na rynku próżno szukać auta elektrycznego w takim nadwoziu. Jednak właśnie w tym ElektroMobility Polska upatruje swoje szanse.

Platforma, silnik i napęd

Najmniej wiadomo o platformie i napędzie Izery. Założenia się jednak nie zmieniły od początku projektu:
- samochód ma przyspieszać od 0 do 100 km/h w 8 sekund,
- akumulatory mają mieć dwie pojemności 40 i 60 kWh,
- ma być wersja z napędem na cztery koła,
- zasięg nie może być mniejszy niż 400 km.

Na czym zostanie zbudowana Izera? Teraz właśnie jest czas na wybór platformy, bo twórcy otwarcie przyznają, że nie chodzi o to, by Izera była polską myślą techniczną. Dzisiaj nie ma na to szans. Znacznie szybciej i taniej jest kupić platformę i technologię. Cały kłopot jednak w tym, jak tłumaczy mi Piotr Zaremba, prezes ElektroMobility Poland, spółki, która jest odpowiedzialna za projekt polskiego samochodu elektrycznego, by licencja była otwarta i uwzględniała możliwość rozwoju platformy, w tym silnika i napędu oraz jej modyfikacje przez naszych inżynierów.

W grze są dwie dokładnie prześwietlone platformy dużych międzynarodowych producentów. Niebawem zakończa się negocjacje. Jeszcze w tym roku dowiemy się także, gdzie Izera będzie produkowano. Fabryka powstanie na Śląsku, to już pewne, ale gdzie dokładnie?

Twórcy Izery wierzą w powodzenie projektu, wiedzą także, że obarczony jest on wielkim ryzykiem. Jak jednak zgodnie powtarzają, kiedy, jeśli nie teraz.

Czytaj więcej:

Najmniej awaryjne hybrydy i elektryki – raport.

Samochody elektryczne w Polsce. Przegląd rynku cz. I

Mateusz Kusznierewicz: idealne auto dla żeglarza.